- Alan? - usłyszałem głos towarzyszki.
- Witaj piękna - ucałowałem ją w usta. Domyślałem się co robiłem tej nocy i raduje mnie to, że była śliczna. Duże piersi, zaokrąglony tyłeczek... Szkoda, że nie pamiętam rozkoszy. Jednak coś mnie martwiło. Nie wiedziałem jak miała na imię. Rozejrzałem się szybko po pokoju szukając podpowiedzi - wyspałaś się? - zapytałem dotykając jej opalonego brzucha. Roześmiała się słodko.
- W Twoim ramionach ogierze trudno troszczyć się o sen - złożyła mi pocałunek w policzek. Uśmiechnąłem się rozbawiony. Ujrzałem nagle jakiś dokument i odetchnąłem z ulgą.
- Oh Veronico... - westchnąłem i zacząłem ją namiętnie całować. Bawiłem się jej włosami dając przy okazji jej znak, że czas na nasze "śniadanie". Wyjęła z szuflady kondoma i mi go starannie założyła.
Nie będę opisywać tego co tam robiliśmy, ponieważ dużo tego było. Przyznam, że Veronica w tych sprawach jest obeznana tak jak ja więc było... gorąco. Ubrałem się powoli spoglądając na dziewczynę przykrytą czerwoną kołdrą.
- Miło było chłopcze - rzekła puszczając do mnie oko. Następnie wstała i podeszła do mnie. Jej oczy zrobiły się czerwone i ukazała mi swoje kły.
- Kurwa, bzykałem się z wampirem? - jęknąłem zażenowany. Veronica zaśmiała się wrednie polizała mnie po policzku.
- Źle Ci było? - zachichotała. Jak mogłem nie rozpoznać w niej stwora? Jakby dowiedziała się o tym Lucy to bym do końca życia miał durne komentarze.
- Mimo tego, że zaraz Cię zabije ślicznotko to było fantastycznie - stwierdziłem fakt. Zapiąłem ostatni guzik w koszuli.
- To czemu tego nie robisz? - poczułem na uchu jej oddech.
- A Ty? - grałem z nią dalej - możesz teraz mnie użądlić.
- Spodobałeś mi się chłopcze. Ostatni numerek na pożegnanie? - zaproponowała a ja wybuchnąłem śmiechem. Wyciągnąłem z kieszeni kołek i schowałem za plecami.
- Czemu nie? - zaczęliśmy się znowu całować. Będzie mi brakowało jej języka i całego ciała. Przytuliłem ją mocno i wycelowałem prosto w plecy. Jej oczy zrobiły się zielone, ludzkie.
- Łowca - syknęła przerażona.
- Owszem - wbiłem głębiej drewniane narzędzie zbrodni - miło było ślicznotko - spadła na podłoże cała naga i zmarła. Spojrzałem się na jej ciało ostatni raz i podpaliłem ją. Szybko wyszedłem z jej mieszkania - Jak ja nie cierpię wampirów - wyciągnąłem papierosy i zapaliłem. Wróciłem do domu.
Nie będę opisywać tego co tam robiliśmy, ponieważ dużo tego było. Przyznam, że Veronica w tych sprawach jest obeznana tak jak ja więc było... gorąco. Ubrałem się powoli spoglądając na dziewczynę przykrytą czerwoną kołdrą.
- Miło było chłopcze - rzekła puszczając do mnie oko. Następnie wstała i podeszła do mnie. Jej oczy zrobiły się czerwone i ukazała mi swoje kły.
- Kurwa, bzykałem się z wampirem? - jęknąłem zażenowany. Veronica zaśmiała się wrednie polizała mnie po policzku.
- Źle Ci było? - zachichotała. Jak mogłem nie rozpoznać w niej stwora? Jakby dowiedziała się o tym Lucy to bym do końca życia miał durne komentarze.
- Mimo tego, że zaraz Cię zabije ślicznotko to było fantastycznie - stwierdziłem fakt. Zapiąłem ostatni guzik w koszuli.
- To czemu tego nie robisz? - poczułem na uchu jej oddech.
- A Ty? - grałem z nią dalej - możesz teraz mnie użądlić.
- Spodobałeś mi się chłopcze. Ostatni numerek na pożegnanie? - zaproponowała a ja wybuchnąłem śmiechem. Wyciągnąłem z kieszeni kołek i schowałem za plecami.
- Czemu nie? - zaczęliśmy się znowu całować. Będzie mi brakowało jej języka i całego ciała. Przytuliłem ją mocno i wycelowałem prosto w plecy. Jej oczy zrobiły się zielone, ludzkie.
- Łowca - syknęła przerażona.
- Owszem - wbiłem głębiej drewniane narzędzie zbrodni - miło było ślicznotko - spadła na podłoże cała naga i zmarła. Spojrzałem się na jej ciało ostatni raz i podpaliłem ją. Szybko wyszedłem z jej mieszkania - Jak ja nie cierpię wampirów - wyciągnąłem papierosy i zapaliłem. Wróciłem do domu.
Jedyne do czego można by się przyczepić, to ciepłota ciała wampirzycy. Ale przyjmijmy, że to zasługa wiedźm i będzie ok. Poza tym, wszystko świetnie. Pozostaje tylko czekać na następny rozdział ;)
OdpowiedzUsuń