W ostatnim czasie złamałam obie te zasady. Pierwszą z nich łamałam nadal - jak inaczej nazwać wędrowanie przez las z dziką, żywą zwierzyną? Teraz łamałam tę zasadę jeszcze dosadniej. Mianowicie, urządziłam za domem mini zwierzyniec. Sarny, łosie, dziki, wszystkie zwierzęta, których krew miała szansę choć częściowo zaspokoić głód. Każdej nocy donosiłam kolejne zwierzęta. Nie miałam jednak wyjścia. Maya była wampirem od niemal miesiąca, a nadal nie wyszła ani razu z piwnicy. Nie testowała swej siły i zmysłów - choć nie obraziłabym się, gdyby z tym pierwszym zaczekała.
Zauważenie zwierzyńca przez łowców było tylko kwestią czasu. Mieszkali całkiem niedaleko, o czym przekonałam się jakiś czas temu, gdy śledziłam jedną z łowczyń. Równie dobrze mogłabym umieścić nad domem wielki neonowy bilbord z informacją, że są tu aż dwa wampiry.
Jednak nie były to moje jedyne problemy. Zmuszona do ciągłych polowań, wciąż nawet nie zaczęłam szukać niedoszłego zabójcy mej nowej znajomej. Do tego doszły mnie słuchy, o serii zabójstw w okolicy. Była to niewątpliwie robota Zmiennokształtnych. Nie miałam wątpliwości, że łowcy już się tym zajmują, jednak to nie wystarcza. Zmiennokształtnych także obowiązywały zasady. Nie mieli oni prawa polować w miejscu swego zamieszkania. Ustanawiającym te prawa nie chodziło oczywiście o życie ludzi, a o dyskrecję. Koniecznie muszę skontaktować się z kimś z władz tegoż gatunku.
Teraz jednak, powinnam zająć się Mayą. Muszę zorganizować jej pierwsze wyjście, zanim sama utoruje sobie drogę z piwnicy. Muszę też wreszcie z nią porozmawiać - wiem, że mogę po prostu włamać się do jej umysłu, jednak wolę to wszystko usłyszeć prosto ze źródła. Poza tym, jako przykładny Stwórca, nie mogę dawać jej złego przykładu penetrując sobie jej umysł. Poniekąd jestem teraz jej matką - co mnie przeraża.
- Mayu?
Dziewczyna nie oderwała wzroku od młodej sarny, którą jej właśnie wypuściłam. Od jakiegoś tygodnia nie dawałam jej zwierzyny prosto w ręce. Wypuszczałam ją zaraz po zamknięciu drzwi od piwnicy. Ku mojemu zdumieniu, pomieszczenie nie odniosło poważnych uszkodzeń. Dopadała do niej w zaledwie kilka sekund. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, widząc zdumienie na jej twarzy.
- Nie jesteś już człowiekiem, Mayu. Jesteś o wiele silniejsza, twoje zmysły są wyostrzone. Jednak proszę, nie sprawdzaj jeszcze jaka jesteś silna. Nie chcę mieć zdemolowanego całego domu.
- Spojrzała na mnie oczami kolory zieleni wymieszanej z czernią. Jedynie wampiry odżywiające się ludzką krwią mają czarne oczy. My, "wegetarianie", zachowujemy swój kolor oczu, a raczej odzyskujemy go po kilku tygodniach. Przez to trudnej nas wyczuć. Niejeden doświadczony łowca miałby problem z rozpoznaniem wampira - wegana. Wystarczy udawać człowieka, co wbrew pozorom nie jest takie trudne. Gdy już się oswoi ze swoją siłą, jest to całkiem łatwe. Doszły mnie nawet słuchy, że trwają pracę nad eliksirem, dzięki któremu ciała wampirów będą ciepłe. Osobiście ani trochę mnie to nie cieszyło - pobratymcy staną się zbyt śmiali, a to zagrozi całemu gatunkowi.
- Rozumiem. Postaram się niczego nie zniszczyć.
- Będę ci wdzięczna. Chcesz jeszcze? - spytałam, gdy podawała mi truchło sarny. Czwartej tej nocy.
Po chwili zastanowienia, pokręciła przecząco głową.
- Wystarczy. Ciągle będę odczuwać pragnienie, jednak muszę nauczyć się nad nim panować. - Jej spokojna i dojrzała odpowiedź wywołała u mnie lekkie zdumienie. Posłałam jej szeroki uśmiech.
- Elso? Czy mogę o coś spytać?
- Tak? O co chodzi?
- Kiedy... Kiedy będę mogła wyjść?
- Już niedługo. Tydzień, może dwa. Do tego czasu twoje oczy odzyskają swą barwę sprzed przemiany. Muszę dokładnie zaplanować ten dzień. Pierwszy raz będę brała udział w czymś takim, i nie do końca wiem, jak to zrobić. Nie wykluczam, że nie będę musiała przejąć chwilowej kontroli nad twoim umysłem. Nie chcę, byś pod żądzą pragnienia kogoś zabiła. Uwierz mi, to nic przyjemnego. Rozważam też pewną opcję. Istnieje tu inny wampir, należący do naszej rodziny - widząc jej pytające spojrzenie, szybko wyjaśniłam. - Wampiry odżywiające się wyłącznie krwią zwierząt są nazywane jedną rodziną. - Gdy pokiwała głową na znak, że rozumie, kontynuowałam. - Jest on nieco starszy ode mnie, i nie wykluczam poproszenia go o pomoc. Zorganizowałam ci też... jakby to ująć... mini bufet za domem. Obszar jest rozległy, to tam będziesz uczyć się polować. Tymczasem idź spać, musisz przygotować swój umysł na ten dzień. Niedługo też będziemy musiały wyjaśnić sobie pewne sprawy.
- Tak, wiem. Dlaczego właściwie sama nie sprawdziłaś kim jestem i dlaczego cię szukałam?
- Jestem za ciebie odpowiedzialna. Muszę nauczyć cię wielu rzeczy. Jedną z nich jest to, że nie należy wchodzić do czyjegoś umysły gdy tylko chce się czegoś dowiedzieć. Oficjalnie nie jest to zabronione, jednak ja nie uznaję takich praktyk. Szanuję prywatność innych, i chcę, być ty też się tak zachowywała.
- Czy będę odczuwała pokusę, by zajrzeć w czyjeś myśli?
- Początkowo w ogóle nie będziesz tego kontrolować. Gdy tylko spojrzysz na jakąś osobę, przeniesiesz się do jej umysłu. Ale spokojnie, wszystkiego się nauczysz.
- Dziękuję.
- Nie ma za co. A teraz śpij. Wrócę za kilka godzin.
Po wyjściu z piwnicy ruszyłam do lasu. Ja wciąż byłam głodna. Pędziłam pomiędzy drzewami, uwalniając spod kontroli wszystkie swoje zmysły. Pozwoliłam dopuścić do siebie każdy dźwięk, każdy obraz, każdy zapach. Pohukiwania ledwo wyklutych sówek, nawołujących matkę. Armia mrówek wspinająca się po konarze starego dębu. Widmo gwiazdy, która zgasła kilka miliardów lat temu. Kroki kilka kilometrów stąd. Zatrzymałam się, wsłuchując się w ten konkretny dźwięk. Dwie istoty. Głośne kroki, ciężki, urywany oddech, zapach potu, wyczuwalne zmęczenie. Drugie lżejsze. Oddech opanowany, pełne skupienie na swoim celu. Młoda, najwyraźniej niedoświadczona kobieta kot, goniąca młodego mężczyznę. Ruszyłam w tamtą stronę, poruszając się w koronach drzew - tak było szybciej. Skakałam lekko z konara na konar, aż ujrzałam dwie postacie poniżej mnie. Zeskoczyłam, znajdując się tuż przed kobietą - kotem. Mężczyzna, głupi najwyraźniej nastolatek, zatrzymał się, gdy jego prześladowca przestał go gonić.
Kocica okazała się być w pełni doświadczoną istotą. Była zdenerwowana, bowiem posiłek nie poddawał się bez walki. Sądząc po śladach krwi na jej twarzy, nie była to jej pierwsza ofiara tej nocy.
Gdy już odzyskała nad sobą panowanie, wyszczerzyła zębiska. Jej nos marszczył się, gdy wdychała mój zapach. Jej zaledwie sekundowa dezorientacja dała mi przewagę. Bez chwili zawahania stanęłam za nią, wykręcając jej ręce, po czym złamałam je - jedna po drugiej. Kobieta ryknęła z bólu. Przewróciłam ją na brzuch, siadając na niej, twarzą w stronę jej nóg. Stopy w wysokich obcasach już zmierzały w stronę mojej twarzy. Złapałam je w kostkach, po czym połamałam. Potem złamałam jej kości udowe - tak dla pewności. Niestety, ku mojemu zawodowi, zemdlała w trakcie zabawy. Rzuciłam ją na ziemię, zwracając się w stronę chłopaka. Mokra plama na spodniach sugerowała, że bał się nie na żarty. Wniknęłam do jego umysłu, narzucając mu swoją wolę. Przerzuciłam go sobie przez jedno ramię, a kobietę przez drugie. Nie zabiłam jej - miałam o wiele lepszy pomysł. Związałam ją, a chłopakowi podałam napój nasenny, którego obecnie mi nie brakowało. Do czoła kobiety przykleiłam samoprzylepną karteczkę o treści "Przesyłka specjalna". Na kartce papieru zapisałam krótki liścik.
Chłopak żyje, jednak widział zbyt wiele. Trzeba zając się jego pamięcią,
lub wyszkolić na łowcę - decyzję pozostawiam Wam.
Z nią zróbcie co chcecie, nie dbam o to. Sprawcie tylko, by cierpiała.
Mam też do Was prośbę, łowcy. Potrzebuję Waszej pomocy,
jednak to wiążę cię z współpracą ze mną. W okolicy grasuje
niedoświadczony wampir. I nie jest to ten, na którym
się wyżyłeś Gabrielu. To mnie niepokoi. Chciałabym z
Wami o tym porozmawiać. Potrzebuję pomocy w odnalezieniu
tego, który mnie interesuje. Wiem, że jesteście w stanie
mi pomóc, jeśli tylko przełamiecie swój wstręt do naszej
rasy. Nie wszyscy bowiem są bezdusznymi istotami,
choć rozumiem, że trudno Wam w to uwierzyć - przekonałam
się o tym osobiście.
się wyżyłeś Gabrielu. To mnie niepokoi. Chciałabym z
Wami o tym porozmawiać. Potrzebuję pomocy w odnalezieniu
tego, który mnie interesuje. Wiem, że jesteście w stanie
mi pomóc, jeśli tylko przełamiecie swój wstręt do naszej
rasy. Nie wszyscy bowiem są bezdusznymi istotami,
choć rozumiem, że trudno Wam w to uwierzyć - przekonałam
się o tym osobiście.
Pozbycie się tej istoty pozostawcie jednak mnie - pozwolę
wam popatrzeć (o ile walka doświadczonej wampirzycy
z młodocianym zabójcą Was interesuje).
Proszę Was łowcy o rozważenie mej prośby. Należę
do wampirów, którzy nie zabijają ludzi - choć
nie jestem pewna, czy znane jest Wam takie zjawisko.
Proszę Was łowcy o rozważenie mej prośby. Należę
do wampirów, którzy nie zabijają ludzi - choć
nie jestem pewna, czy znane jest Wam takie zjawisko.
Jeśli zechcecie się ze mną skontaktować, odnajdziecie
mnie bez problemu - nie wątpię w Wasze zdolności.
Pozdrawiam, Elsa Anderson.
Nie mam pewności, czego się spodziewam pisząc ten list. Podziwiam i szanuję tych ludzi. Każdy z nich doświadczył zła tych, których i ja staram się unicestwiać. Jednak, zaślepieni żądzą wybicia nas wszystkich, nie widzą tych, którzy nie są istotami bez szacunku dla życia. Nie uważam się za lepszą od mych pobratymców - zamordowałam swoją rodzinę, przez co nienawidzę się po dziś dzień.
Po raz kolejny raz wyszłam w ciemną noc. Do kamienicy w której mieszkali łowcy dotarłam w minutę. Podeszłam do tylnego wyjścia, o którym wiedzieli jedynie sami łowcy. Rzuciłam kocicę na ziemię, po czym delikatnie położyłam chłopaka. Na jego brudnej bluzie położyłam list przeznaczony dla łowców. Zadzwoniłam kilka razy do drzwi, po czym skryłam się po drugiej stronie ulicy. Prawdopodobnie wydałam na siebie wyrok śmierci, jednak musiałam zaryzykować.
-------------------------------
Przepraszam za ewentualne błędy i niedociągnięcia, w wolnej chwili je poprawię.
Jak łatwo się domyślić, będę potrzebowała pomocy przy następnym rozdziale. Jeśli któryś z łowców byłby chętny, do wspólnego napisania rozdziału, piszcie w komentarzach ;)
Mogę pomóc ;) Myśle, że będzie to ciekawe doświadczenie dla Any. ;)
OdpowiedzUsuń