sobota, 1 czerwca 2013

~Rufus Ford~ (WAMPIR) 2

          Coś w moją stronę przeraźliwie szybko się zbliżało. Nie czułem krwi, ale także nie czułem wampira. To było coś innego, coś szybkiego i objętego czarem. Tylko go słyszałem. Jego cichy bieg, ale nie niesłyszalny. Równie dobrze mógłby być to niedoświadczony wampir, ale taki nie konsultowałby się z czarownikami, oni nie mają takich kontaktów i nie wiedzą jak odróżnić człowieka od nich.
         Teraz po prostu stałem i patrzyłem przed siebie.
         Kroki umilkły. Ptaki przestały śpiewać. Zwierzęta zaprzestały wszelkich czynności. Czekały tak jak ja. Ta cisza zwiastowała coś złego. Istota, która to spowodowała była gdzieś blisko mnie, a ja nie wyczuwałem jej tak jak żadnego umysłu.
         Odruchowo sięgnąłem po sztylet za pasem i zacząłem nim manipulować zgrabnie pomiędzy palcami. Ostrze nacinało moją skórę, która w mgnieniu oka się zasklepiała. Uwolniłem swoje myśli od wszystkiego. Skupiłem się nieubłaganie. Byłem zirytowany tym co się dzieje i przypomniałem sobie jedną rzecz. Dziś rocznica mojej przemiany. Spojrzałem w niebo, na którym była utworzona konstelacja, konstelacja przemiany, zawsze pokazywała mi się w ten dzień i co roku o tej porze miewam coś takiego jak teraz. Moi przyjaciele nazywali to zatrzymaniem czasu dla ponownej oswojenia myśli o tym kim jesteś i po co żyjesz. Tak już mamy. Kiedyś mówiłem sobie, iż zostałem stworzony do zabijania, a gdy poznałem Lię stwierdziłem, że do... kochania. Teraz... do utrzymywania ludzi przy życiu, do wybijania moich rodaków. Taki jest mój cel.
        Zapomniałem, że dziś ten dzień i że teraz ta godzina. Mój żywot jest jaki jest. Ta godzina jest dla mnie, to mój czas, w którym mam prawo mówić wszystko.

                                       *****************************

        Wracając do domu nie myślałem o tym co mówiłem do Boga, który miał mi nieco pomóc, choć nigdy w niego nie wierzyłem. Sądziłem, że ten cały Bóg to nieprawdziwe dobro, że żywi się ziemskim nieszczęściem. I nigdy nie przestałem tak sądzić.
Czy nasz stworzyciel nam pomaga?
Nie.
Czy okazuje swoją miłość?
Nie.

Czy nie pozwala nam się wybijać?
Nie.
Czy pokazuje, iż jest mu obojętne to kto kim jest?
Oczywiście!
        Krótkie i łatwe odpowiedzi, które każdy zna, choć się do tego nie przyznaje. Jak byłem człowiekiem kochałem chodzić do karczm i upijać się tak, że wracałem do domu zalany. Rodzice nie dawali sobie ze mną rady i za to mnie bili. Nienawidzili mnie za to jakim jestem. Byłem trudny i jak to mówił mój przyjaciel Raphael "nieoswojony". Każdy kto mnie znał twierdził, iż opętał mnie szatan, lecz to nie był ten powód. W wieku ośmiu lat spotkałem wampira, który nosił imię Uyah należał do najgroźniejszych wampirów świata. Opowiadał mi różne historie z jego brutalnego życia. Dawał mi dziwne pamiątki ze swojego żywota: sakiewkę z prochem hydry, srebny kieł Wilkołaka, białą korę z drzewa grzechów i... odłamek lustra Boga. Uyah nie wyznawał żadnej wiary, ponieważ był wampirem, ale mówił mi, że stał przed obliczem Boga, który chciał wybić ludzkość. Jego słowa utkwiły głęboko we mnie. Przestałem modlić się, chodzić do kościoła. Nie byłem wyznawcą. Mój lud mną gardził.
Gdy miałem dziewięć lat Uyah wyruszył na wojnę pomiędzy hybrydami, a wampirami i obiecał mi jedno.
"- Rufusie? - szepnął do mnie. 
Uyah siedział na srebnym wierzchowcu, którego grzywa szybowała wraz z wiatrem. Postawa wampira była godna zazdrości, a wyglądu mógł pozazdrościć każdy. Mój przyjaciel Uyah był czarnowłosym, wysokim mężczyzną o oczach koloru lawy. Jego kości policzkowe były idealnie zarysowane. Palce dłoni miał kościste i długie. 
Spojrzałem na niego uważnie mocno zadzierając głowę do góry aby dostrzec twarz wampira. 
- Tak? 
Uyah przechylił się do mnie. 
- Chciałbyś być wampirem? 
Odsunąłem się o krok wbijając wzrok w ziemię. Nie chciałem, a może... chciałem? 
- Ja... nie wiem... - przeciągnąłem. 
- Chcesz zobaczyć chyba cały świat, co? Jak tego dokonasz w tym kruchym ciele, chłopcze? - zapytał jak ojciec syna. 
Moje serce zadudniło. Pragnąłem by moje życie było inne i pełne wspaniałych wspomnień. Planowałem nauczyć się wszystkich sztuk walki, strzelania z łuku, grania na wszelkich instrumentach, zapoznać wszystkie języki i umieć nimi się posługiwać, pływać po morzach i oceanach statkami, a czy w moim krótkim życiu tego dokonam? Nie. 
- Tak. Chcę. Przemień mnie... 
Spojrzałem mu w oczy. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. 
- Po wojnie przyjadę i cię przemienię mój mały przyjacielu, a teraz żegnaj."
         Dzięki niemu stałem się narowisty, dlaczego? Po prostu byłem niezmiernie niecierpliwy! Po skończeniu osiemnastki przyjechał. Pytał się o mnie w całym mieście i znalazł mnie. Obietnicę wypełnił. Stał się moim przewodnikiem. Razem podróżowaliśmy, aż wpadliśmy na Draculę, który... miał u swoim boku moich braci Davida i Doriana. Nie wyczułem u nich ludzkiej krwi i wiedziałem, że należą do rodu wampirów. Nie chciałem tego dla nich. Stali się tacy jak ja. Poszli w moje ślady. Odszedłem od Uyaha z pretekstem życia na własną rękę i to wtedy zacząłem się przyjaźnić z Draculą, a mojego dawnego przyjaciela już nigdy nie widziałem. W tym momencie stałem się taki jak kiedyś Uyah, najgroźniejszy, najbrutalniejszy. Czemu jestem czystokrwisty i moi bracia oraz Dracula? Otrzymaliśmy przemianę od pierwszych wampirów na świecie, od błękitnokrwistych.
        Teraz swoją przeszłością gardzę.
        Z zrzędną miną wszedłem do szklanej windy i wcisnąłem guzik ze świecącą dwudziestką. Z sykiem uniosła się w górę i po paru sekundach stanęła z szarpnięciem. Drzwi się otworzyły, a ja wyszedłem na korytarz. Zmierzałem wprost do mojego apartamentu numer 458. Wyjąłem klucz z kieszeni i przekręciłem go w zamku. Otworzyłem je szeroko i... coś na mnie wyskoczyło. To coś miało kły i wielkie czarne oczy oraz było obrośnięte czarną sierścią. Wilkołak - pomyślałem. Jego paszcza kłapała tuż nad moją twarzą. Bez żadnego wysiłku odrzuciłem go z wielką siłą. Wilk uderzył w mój telewizor. Leżał na podłodze. Podniósł pysk do góry i potrząsnął łbem. Uniósł się do góry i zaczął biec w moją stronę. Szybko zatrzasnąłem drzwi i usunąłem się z jego drogi siadając na kanapie. Hybryda nie wyrobiła się i wpadła na drzwi z hukiem.
- Cicho bądź bo zaraz ktoś zapuka do moich drzwi i zapyta się co to za hałasy! - krzyknąłem w jego stronę.
Zwierzę zmierzało delikatnie na swoich wielkich łapach w moją stronę. Warczał. Syczał. Obnażał kły.
- Czego chcesz? - zapytałem spokojnie.
Założyłem ręce na piersi i wpatrywałem się w istotę zmierzającą w moją stronę.
~ Nienawidzę wampirów, któryś z nich zabił mojego brata ~ usłyszałem dziewczęcy głos w mojej głowie.
Oparłem podbródek o ręce i przyjrzałem się Wilczycy.
- Na pewno nie byłem to ja.
~ Nie wierzę! ~syknęła z płaczem.
- To uwierz. Nie zabijam ludzi, a przede wszystkim także istot tak niewinnych jak ty. Tylko wampiry są moim celem.
~ Nie wierzę! ~ powtórzyła.
- Masz trzy opcje. Pierwsza. Możesz sobie pójść. Druga. Zgiń w walce ze mną. Trzecia. Mogę ci pomóc szukać sprawcy.
~ Pomóc? ~ spytała.
- Tak! Czy to aż takie trudne? Znam każdego wampira przebywającego w Secrets Town i wiem jak każdy zabija. Wiesz, że każdy wampir inaczej wbija kły? Albo inaczej przebija tętnicę? I w różny sposób dobijają? Każdy jest odrębną cząstką i ma inną inicjację picia krwi.
Zaczęła się powoli zmieniać w człowieka. Słyszałem pękanie jej kości, które stawały się takie jak kiedyś. Jej krew zaczęła przepływać swobodnie żyłami. Wcześniej nie czułem krwi, ponieważ skóra Wilkołaka jest odporna na moje zmysły. Ukazała się przede mną dziewczyna chuda jak patyk tylko ubrania dodawały tak jakby ciała. Twarz miała owalną, oczy turkusowe umieszczone w idealnym miejscu, pełne usta i mały nosek. Na ramionach spoczywały długie, rude włosy, które lśniły się zdrowiem.
- Czemu jesteś taka chuda? - spytałem wbijając w nią wzrok.
Hybryda spuściła wzrok na podłogę.
- Od dawna podróżuję, a w podróży nie ma czasu na jedzenie.
- Rozumiem. Pewnie nie masz gdzie spać?
- Tak - odpowiedziała prawie bezgłośnie.
Uniosła głowę do góry. W jej oczach jarzyły się iskierki. Nie mogę jej zostawić samej. Muszę jej pomóc.
- Mam jeden pokój wolny. Możesz w nim spać. Są także tam jakieś damskie ciuchy...
Patrzyła się na mnie wielkimi oczami zaskoczenia. Wiedziałem co myśli.
- Nie to że... przebieram się w sukienki i spódniczki, dziewczyno. I nie, nie zapraszam tu kobiet. Ty będziesz pierwszą. Ja po prostu czasami wyobrażam sobie kogoś kogo straciłem.
- Jestem Lithianne, a ty?
Uśmiechnąłem się lekko do niej i wstałem z kanapy.
- Rufus, Rufus Ford.
Lithia wytrzeszczyła oczy.
- Słyszałam o tobie! - krzyknęła.
Podniosłem prawą brew do góry. Nie wiedziałem, że ktokolwiek o mnie wie.
- Dobre czy złe rzeczy?
- Same pozytywne. Masz coś do jedzenia?
- Tak. Chodź zaprowadzę cię do kuchni, potem pokarzę ci sypialnię i szafę, a jak się rozgościsz idź do łazienki.
- Śmierdzę?
Zaśmiałem się cicho.
- Nie, ale wiesz lepiej będzie jak weźmiesz prysznic po tak długiej podróży.
Lithian kiwnęła lekko głową. Ruszyłem do kuchni, a ona tuż za mną.

                                  ***************************************

                  Obiecałem jej, że rano porozmawiamy na temat jej brata bo widziałem zmęczenie w jej miłej twarzyczce. Trochę porozmawiałem z nią, gdy jadła górę kanapek na talerzu, spaghetti oraz trzy hamburgery z hipermarketu. Wypiła trzy butelki wody, herbatę z mango oraz sok pomarańczowy. Dowiedziałem się także, że ma dopiero siedemnaście lat i po tym jak się wyraża, że jest inteligentna, ma wiedzę o świecie, który ją otacza. Widzę w niej dobro, które jest magiczne. Gdy lepiej przyjrzałem się jej oczom zobaczyłem w nich wodę, która faluje i rwie się do sztormu, uderza o klif i rozpryskuje kropelki wody na wszystkie strony.

Ten rozdział to niewypał, ale dobrze, że wreszcie go dodałam!!

2 komentarze:

  1. Jaki niewypał? Bredzisz. Mnie się podoba, i to bardzo. Ciekawie tworzy się postacie wampirów oddzielnie. Każda z nas coś dodaje, każda bierze pod uwagę fakty podsunięte przez drugą. Dla mnie, to bardzo ciekawe doświadczenie. W głowie już zrodził mi się pomysł, co do wampirów czystej krwi - swoją drogą, niezły pomysł. Wygląda na to, że Rufus potrafi zajrzeć w duszę człowieka, nie zaglądając w jego umysł. Co zobaczy w oczach Elsy? Na pewno doświadczenie, lata bólu i nienawiści, których doświadcza niewielu wampirów.
    No cóż, w najbliższym czasie bardzo możliwe, iż wreszcie napiszemy wspólny rozdział - taką przynajmniej mam nadzieję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejmy nadzieję na nasz wspólny rozdział w niedalekiej przyszłości. Szczerze? Nie mogę się doczekać :P A twoja postać Elsy bardzo, bardzo mi się podoba, jest niesamowita!!

      Usuń