Spacerowałam
po lesie. Pogoda dopisywała, było słonecznie. Miałam nadzieję, że wreszcie
znajdę upragniony Narkus, rzadki
kwiat leczniczy. Szukałam go od ponad miesiąca, jednak przez gęstą mgłę widoczność
była ograniczona. Chociaż, prawdę mówiąc, Narkus
rośnie w miejscach, gdzie takie rzeczy mają niewielkie znaczenie.
W Atlasie Kwiatów Medycznych znalazłam
jedynie parę akapitów dotyczących Narkusa.
Znam jego wygląd oraz miejsca, gdzie najczęściej występuje. Tak w przybliżeniu…
Kieruję swe
kroki do najdziwniejszej części naszego lasu. Nikt jej dobrze nie poznał, nie
ma żadnej mapy. Ale, mimo wszystko, idę tam. W Atlasie pisało, że tam najczęściej rośnie Narkus. Na Mrocznej Polanie. Znam jedynie przybliżoną lokalizację
tego miejsca.
Po około
półgodzinnym marszu dostrzegłam coś dziwnego. Była to polana, jednak inna niż
te, po których tak często spacerowałam. Trawa była czarna, nad ziemią unosiła
się półmetrowa warstwa gęstej mgły. Dziwnie powyginane pnie dębów… chociaż, czy
to aby na pewno były dęby? Nie wiedziałam.
Czy to aby na pewno właściwe miejsce? pomyślałam.
Ciężko stwierdzić.
Rozglądam się uważnie, wypatrując
białych płatków Narkusa. Powinny się
wyróżniać, ponieważ polana jest w barwach czarno-szarych. Wytężam wzrok. Jest!
Podbiegłam do niego. Odtworzyłam w głowie obraz, który widziałam w Atlasie. Wydawało mi się, że trafiłam
idealnie. Schyliłam się, w celu zerwania rośliny. Nagle, usłyszałam cichy szmer…
Tajemnicze dźwięki, mające swe
źródło w zaroślach, bynajmniej nie były dla mnie korzystne. Nigdy nie słyszałam
takich odgłosów. Coś pomiędzy wrzaskiem a piskiem, o dość wysokim natężeniu.
Nie do zniesienia. Na szczęście, dziwne dźwięki po chwili ucichły. Płynnym ruchem ucięłam łodygę Narkusa i długimi susami pobiegłam w
kierunku bezpieczniejszej części lasu.
Nie pamiętam, ile biegłam.
Praktycznie, z tego momentu nie pamiętam niemal nic. Wiem, że potknęłam się
wtedy o jakiś wystający korzeń. Później chyba zemdlałam. Ocknęłam się w jakimś
dziwnym miejscu. Siedziałam na krześle, związana sznurem. Gdyby był zwykły,
może bym się oswobodziła, jednak sznur był magiczny. Poznałam od razu, ponieważ
kiedyś miałam z takim do czynienia. Wygląda jak zwyczajny, ale może go zdjąć
jedynie osoba, która go nałożyła. Nie było możliwości ucieczki…
Nie byłam pewna, gdzie się
znajduję. Początkowo myślałam, że to loch, jednak szybko odrzuciłam tą myśl.
Gdyby to był loch, nie byłabym związana. Rozejrzałam się uważnie po
pomieszczeniu, w którym siedziałam. Była to przestronna komnata, możliwe, że
salon. Pokój nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. Przywykłam do kolorowych
wnętrz – to zupełnie odstawało od tej reguły. Wszystko było czarne, w kątach
dojrzałam wiele pajęczyn… miejsce było okropne, tajemnicze. Chyba blokowało ono
moje magiczne moce. Byłam bezbronna.
Usłyszałam głośne skrzypnięcie,
obróciłam głowę w tym kierunku. Ktoś, lub coś, otworzyło drzwi. Ponownie dało
się słyszeć dziwny dźwięk. Wtedy dowiedziałam się, kto mnie więzi…
Fajny 1 rozdział!!!! ZAKOCHAŁAM SIĘ!!! Fabuła trzyma w napięciu! Ja chcę prowadzić jej partnera może coś razem wymyślimy. Napisz na zosia.radek@gmail.com POZDRAWIAM
OdpowiedzUsuńNo przyznam ze bardzo ciekawie piszesz i czekam z niecierpliwoscia na nastepny ;))
OdpowiedzUsuńZycze weny i w pisaniu ;)
Mam tylko jedno, jedyne zastrzeżenie. Zamiast "parę akapitów" powinno być "kilka akapitów" Para to dwa, i tylko dwa. Ludzie zaczęli to stosować także jako zastępstwo słowa "kilka", jednak nie jest to poprawne.
OdpowiedzUsuńPoza tym jednym błędem, jestem zachwycona. Przyznam, że miałam pewną niechęć do elfów, choć w zasadzie nie potrafię doszukać się powodu w swym umyśle. Najwyraźniej jestem po prostu dziwna i tyle. Ale koniec o bzdetach. Wstęp mnie zaintrygował. Niemal wszyscy (w tym ja, oczywiście) w pierwszym rozdziale o swej postaci zaczynali od ukazania jej historii, by wszyscy poznali danego bohatera. Ty jednak wystrzeliłaś z grubej rury, jak to się mawia, i od razu przeszłaś do rzeczy. Możliwe, że to właśnie to tak mnie zaintrygowało. Nie przedłużając już tego wywodu, czekam na kolejny rozdział ;)