Biegła. Pędziła przed siebie ile
sił w nogach. Był coraz bliżej, tuż za nią. Wiedziała, że lada
chwila dogoni ją i zabije, lecz nie mogła się z tym pogodzić.
Nie mogła się poddać. Nie, ona zawsze walczyła do końca. Zawsze
też wygrywała. Przegrana oznaczała śmierć. Traciła siły,
których tak bardzo potrzebowała. Nie oglądając się za siebie
skręciła w nieoświetloną uliczkę. Ślepy zaułek. Znajdzie ją.
Zjawi się tu za moment i ją zabije. Postanowiła się nie chować,
to było bez sensu. Musiała z nim porozmawiać. Chciała zadać mu
tyle pytań, choć wiedziała, że on tego nienawidzi.
Pod cienkim płaszczykiem jej
opanowania krył się paniczny strach. A on doskonale o tym wiedział.
Patrzyłam z
wahaniem napisany przed chwilą tekst. Nie jest najwyższych
lotów, jednak młodzieży powinno się spodobać. Po chwili
zastanowienia zapisałam plik, po czym zamknęłam laptopa. Wyszłam
przed dom, by zaczerpnąć świeżego, nocnego powietrza. Pierwsze dni
po powrocie do Secret Town nie były takie, jak je sobie wyobrażałam.
Gdy opuszczałam to miejsce jako świeżo narodzony wampir, była to
niewielka wioska, w której mieszkali jedynie wieśniacy. Mieszkali,
dopóki nie wtargnęły do niej żądne krwi demony. Krwiożercze
bestie postanowiły uatrakcyjnić sobie zniszczenie tego miejsca. Z
każdej rodziny wybierały jedną osobę, którą przemieniały w
wampira. Jak łatwo się domyślić, „wybrany” miał zabić swoją
rodzinę. Potem zaś zostawał unicestwiony. Mnie, jako jednej z
nielicznych, udało się uciec. Nie gonili mnie, nawet nie próbowali
tego zrobić. Zamiast tego stuleciami katowali mój umysł,
podsyłając zapamiętane przez nich obrazy. Przemieszczałam się z
miejsca na miejsce, jednak nie zdołałam im uciec. Sama musiałam
nauczyć się odcinać swój umysł od innych. Sama nauczyłam się
wszystkiego, co potrafiłam teraz. Nie było to łatwe, jednak dałam
radę. Ja nigdy się nie poddaję.
Wciągnęłam w
nozdrza zapach róż kwitnących w ogrodzie. Ku mojemu zdumieniu,
poczułam krew. Ludzką krew. Nie pochodziła ona rzecz jasna z
ogrodu, tylko z lasu. Nie bacząc na to, czy ktoś mnie zauważy, czy
spotkam po drodze łowcę, wampira, bądź inne magiczne stworzenie
(ludzie nie zapuszczają się w te rejony w środku nocy), popędziłam
do lasu. Źródło zapachu odnalazłam bez problemu. Dziewczyna
leżąca pod drzewem niewątpliwie padła ofiarą wampira. Biorąc
pod uwagę jej rany, napastnik nie był doświadczony. A to nie
wróżyło nic dobrego. Przyjrzałam się dziewczynie. Około
dwudziestu lat. Jest więc w moim wieku. No, w pewnym sensie. Po jej
ubiorze wywnioskować można, że dopadł ją w domu i dowlókł aż
tutaj. Co najdziwniejsze, jej klatka piersiowa wciąż się
poruszała, choć coraz słabiej. Nie ma szans, by przetrwała podróż
do szpitala. Były tylko dwa wyjścia. Mogłam albo skrócić jej
cierpienia, albo uczynić nieśmiertelną. A może źle oszacowałam
jej stan? Może warto spróbować przetransportować ją do szpitala?
Wewnątrz mojego umysłu rozgrywała się wielka walka, a ja przez
cały ten czas krążyłam wokół dziewczyny. Nawet nie
zorientowałam się, że przez cały czas poruszam się
bezszelestnie, przez co nie wie o mojej obecności. Przykucnęłam,
chcąc sprawdzić jej puls. Dopiero teraz zauważyłam karteczkę,
którą kurczowo ściskała w dłoni. Delikatnie wyjęłam ją, by
zapoznać się z zawartością zawiniątka. Moim oczom ukazał się
ręcznie zapisany mój adres. Kim była ta dziewczyna? Czego chciała?
To nie był czas na pytania. Nie przeszukałam jej umysłu – to
byłoby bez sensu. W jej stanie nie udałoby mi się odnaleźć
interesujących mnie informacji. Muszę wybrać. Tylko jedno wyjście.
Znałam je, choć tak bardzo nie chciałam tego zrobić... Nie mogłam
skazać jej na los wampira. Pozostaje więc skrócić jej cierpienia,
lecz to byłoby zabójstwo. Jednak to chyba mniejsze zło. Już
miałam pozbawić ją życia, gdy otworzyła oczy. Zielonymi
tęczówkami przeszywała mnie na wylot. Jej oczy błagały o pomoc.
Jej mózg, pomimo wyczerpania, zaczął pracować na wysokich
obrotach. Jej myśli były tak głośne, że czułam się, jakby
krzyczała mi wprost do ucha. Przeraziłam się. Znała prawdę o
mnie, wiedziała kim jestem. Prosiła, bym ją ocaliła. Gdy
spojrzałam w jej oczy, doznałam szoku. To były moje oczy. Ten sam
kształt, ten sam odcień intensywnej zieleni. Wiedziałam, co muszę
zrobić, choć nie chciałam tego. Pełna obaw, wbiłam kły w
nadgarstek dziewczyny.
Pierwsze dni po
przemianie to istna tragedia. Byłam zmuszona skontaktować się z
wiedźmą, która przyrządziła napój nasenny dla mej nowej
towarzyszki. Tak więc Maya przesypiała zarówno dnie, jak i noce.
Byłam wykończona. Od tygodnia niemal cały czas polowałam, by
utrzymać ją w domu. Sama niewiele jadłam, nie miałam na to czasu.
Wstawałam w ciągu dnia, by sprawdzać, czy na pewno nie uciekła. W
nocy co chwila wracałam do domu, dostarczając jej jedzenie. Nawet
wampirowi ciężko jest biegać całymi nocami z żywą zwierzyną.
Musiałam też odszukać wampira, który tak ją poharatał.
Niestety, jak na razie nie miałam na to czasu. Nie miałam nawet
okazji dowiedzieć się, czego chce ode mnie Maya. Jej imię zmuszona
byłam wydrzeć z jej umysłu. Na kartce spisałam jej listę rzeczy,
których nie może robić – jak na razie była to jedyna możliwość
porozumienia się z nią. Gdy już byłam z nią sam na sam i była
chwila na rozmowę, Maya milczała jak zaklęta. Rozumiałam ją. Nie
jest łatwo zapoznać się z nową rzeczywistością.
Wracałam właśnie do domu
z niewielkich rozmiarów lisicą. Maya siedziała w piwnicy, tak jak
prosiłam – była ona niemal zupełnie pusta, a nie chciałam, by
zniszczyła mi cały dom. Nie przeszkadzało jej to, i tak
praktycznie cały czas spała. Była dzielna. Ja zaś przemęczona, i
niecierpliwa. Chciałam z nią porozmawiać, dowiedzieć się tylu
rzeczy. Kim jest? Skąd wie, kim jestem? Czego ode mnie chce? I
dlaczego jest do mnie tak bardzo podobna?
Tak jak się
spodziewałam, czekała posłusznie na łóżku. To bujda, że
wampiry sypiają w trumnach – są ciasne i niewygodne.
Rozejrzałam się
po piwnicy. Była bardzo obszerna. Znajdowała się nie tylko pod
domem, ale i pod ogródkiem. Miała kształt wielkiego prostokąta.
Zamontowałam tu kilka lamp, by Maya nie musiała siedzieć w
całkowitych ciemnościach. miała tu także telewizor, wannę, lustro, umywalkę i radio. Podałam jej zwierzynę, obserwując jej
zachowanie. Przed pierwszym posiłkiem dokładnie wytłumaczyłam
jej, co ma robić. Uczyła się zdumiewająco szybko. Zwinnym ruchem
przetrąciła kark lisicy, po czym wbiła ostre kły w jej szyję.
Posłusznie zostawiła ostatnią kroplę, która była trująca w
przypadku spożywania właśnie umarłych zwierząt. Po skończonym
posiłku odrzuciła truchło w przeciwległy kąt piwnicy, gdzie
spoczywały już cztery ciała zwierząt. Miała ogromny apetyt, jak
każdy nowo narodzony. W pewnym sensie byłam z niej dumna, w
przeciągu tygodnia od przemiany nie zabiła żadnego człowieka.
Niewątpliwie wyczuwała ludzką krew, jednak nie usiłowała dobrać
się do tej słodyczy.
- Dziękuję –
rzekła patrząc na mnie z uśmiechem.
Nie kryłam
zdziwienia. Pierwszy raz odezwała się do mnie.
- Proszę. Chcesz
jeszcze?
Po chwili
zastanowienia pokiwała przecząco głową. Usadowiła się
wygodniej, po czym sięgnęła po kubek, z napojem nasennym.
Wiedziała, co jest w kubku. I zgodziła się na to. Napój musiał
być ohydny, jednak ona nie narzekała.
- Kiedy będę mogła
wyjść? - spytała pomiędzy kolejnymi łykami.
- Już niedługo.
Najpierw twój apetyt musi się unormować. Nie możemy dopuścić,
żebyś napadała na ludzi.
- Rozumiem. Mogę o
coś spytać?
- To raczej ja
powinnam zadawać pytania. Ale na to przyjdzie czas, nie uciekniesz
od nich. O co chodzi?
- Wiem, że nie
ucieknę. Nie zamierzam uciekać. Chciałabym wiedzieć, dlaczego
zmieniłaś mnie w wampira.
- Nie jestem pewna.
Czułam jedynie, że nie mogę pozwolić ci umrzeć.
Nie odpowiedziała.
Zasnęła, wypuszczając kubek z dłoni. Złapałam go w ostatniej
chwili, po czym odstawiłam na miejsce. Zabrałam ciała zwierząt,
po czym ruszyłam na polowanie. Dowiem się, kim jest dziewczyna. Od
teraz ja jestem za nią odpowiedzialna i nie pozwolę, by coś się
jej stało. Odnajdę wampira, który tak ją urządził. Zrobię to,
choćbym musiała poprosić o pomoc łowców.
-------------------------------------
Po pierwsze przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału. Najpierw matury, potem brak weny i humoru. Musiałam też napisać chociaż jeden rozdział opowiadania na własnego bloga. Tak czy siak, rozdział w końcu powstał. Niezbyt mi się udał, chyba przeżywam kryzys twórczy.
Ciekawy rozdział, naprawdę mi się spodobał. Ciekawe czy Maya coś nawywija,oraz kto ją tak potraktował. ; )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Wakako ;)
Jak to się nie udał?! Wyszedł genialny. Od razu dodałam się do obserwatorów i będę musiała zacząć od początku śledzić losy bohaterów. Bardzo mnie wciągnął ten rozdział, masz talent do pisania. Szkoda tylko, że nie ma akapitów, ponieważ tak się łatwiej czyta, ale to drobiazg, tak tylko napisałam ;)
OdpowiedzUsuńPowstał już drugi rozdział, a więc serdecznie zapraszam
http://agnes-and-erica.blogspot.com/
Jej cudownie! Ja trochę pogmatwałam swój rozdział, ale jakoś idzie hehe, czekam na dalszy ciąg i mam nadzieję, że wkrótce razem napiszemy jakiś rozdział bo w końcu musi dojść do tego spotkania!!
OdpowiedzUsuń