Ten dzień spędziłam sama. Gabriel dostał telefon od Lucy i natychmiastowo wybiegł. Zapewne było to coś ważnego, a on kazał mi zostać na miejscu. Tak też uczyniłam. Siedziałam na tapczanie i oglądałam jakąś durną telenowele. Jakaś kobieta właśnie wylała na faceta wodę, bo ten ją zdradził. Co za ironia. Gdyby na prawdę zdrada była najważniejszą rzeczą na świecie. Przełączyłam kanał na jakiś film. Akurat leciało "Przeminęło z wiatrem". Poszłam do lodówki i ogrzałam sobie wczorajszą pizze z szynką i pieczarkami. Jak zwykle grzyby odkładałam na bok palcami, a ich miejsce zastępowałam salami. Ile ja bym dała za takie życie. Bycie łowcą nigdy nie było moim celem, po prostu tak jakoś wyszło.Gdy demon zabił mojego brata załamałam się, ponieważ rodzice oddali nas do domu dziecka i mieliśmy tylko siebie. Zamknęłam się w sobie i próbowałam popełnić nawet samobójstwo. Uznali mnie za niepoczytalną i oskarżono mnie bezprawnie o podpalenie "więzienia". Nie byłam to ja, tylko durny bezdomny nie umiejący porządnie rozpalać papierosa. Do końca nie wiem jak to się wszystko stało. Tym sposobem trafiłam do poprawczaka, z którego po tygodniu uciekłam. Zza młodu trenowałam sztuki walki, oraz akrobatykę więc miałam ułatwione zadanie. Schowałam się w opuszczonym domu, który wszyscy omijali szerokim łukiem. Wtedy zaatakował mnie wampir i była to moja pierwsza walka. Zakończyła się sukcesem dzięki Gabrielowi, ponieważ uratował mi życie. Oczywiście zmierzyłam się z bestią, ale brak mi było doświadczenia. W ostatniej chwili czarnowłosy chłopak wbił sztylet w serce wampira, a następnie podpalił ciało. Dzięki niemu wybrałam tą drogę i zwalczam te straszne kreatury łaknące ludzkich dusz oraz krwi. Szybko nadrobiłam techniki walki i polowałam z innymi. Od tamtej pory Lucy, Alan i Gabriel są dla mnie jedyną rodziną.
Moje chwile słabości przerwał dźwięk telefonu. Dzwoniła Mery, moja dawna znajoma. Zdziwiłam się jej telefonem, ale odebrałam.
- Tak?
- Cześć piękna! - usłyszałam radosny głos starej przyjaciółki z domu dziecka - co porabiasz?
- Leniuchuje - odpowiedziałam, przeżuwając pizze.
- No to się ubieraj, zabieram Cię na kawę! - zachłysnęłam się i odłożyłam jedzenie na stół.
- Teraz?
- Tak, teraz - zrobiła krótką pauzę - gdzie mieszkasz, przyjdę po Ciebie?
- Spotkajmy się w centrum, ok? - zaproponowałam.
- Jasne. Za godzinę? - potwierdziłam i się rozłączyłam.
Rzuciłam telefon w miejsce, na którym siedziałam i poszłam do pokoju. Z szafy wyjęłam biały sweter i czarne rurki, a do tego białe baleriny. Włosy upięłam wysoko i nałożyłam na siebie delikatny makijaż. Chwycił perfum z marketu i popsikałam nim swoją szyję. Ostatnią moją czynnością było szukanie kluczy od domu, a zajęło mi to pół godziny. Zamówiłam taksówkę i pojechałam do centrum. Secrets Town, to małe miasteczko. W centrum znajdowała się tylko jedna kawiarnie, więc nie trudno było ją znaleźć. Mery siedziała przy stoliku popijając już gorący napój. Ubrana była w czerwoną koszulę, jasne rurki. Mocny makijaż podkreślał jej urodę, a na głowie miała czarną bandame, która idealnie pasowała do jej blond włosów. Na mój widok wstała i rzuciła mi się na szyję.
- Jeju Ana, jak ja Cię dawno nie widziałam! - krzyczała tak głośno, że w całym mieście było nas słychać - wypiękniałaś!
- Nawzajem - odparowałam beztrosko - i jak się trzymasz? - zapytałam siadając na krześle. Przeglądałam menu i zastanawiałam się pomiędzy sernikiem, a jabłecznikiem.
- Mam męża - osłupiałam. Dziewczyna, która była lesbijką ma męża. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Gratuluję - chwyciłam ją za rękę. Do stolika podeszła niska kelnerka, wyraźnie znudzona swoją pracą.
- Co podać?
- Ja poproszę latte i jabłecznik - zamknęłam menu i popatrzyłam na Mery, cały czas trawiąc wiadomość o jej małżeństwie.
- Ja nic - dziewczyna odeszła zmykając notesik i podążyła do innego stolika. Popatrzyła na mnie teraz poważnie - dobra, będę szczera. Nie zadzwoniłam po to by urządzać sobie miłe pogaduszki - urwała prostując się na krześle - wiem kim jesteś - rozszerzyłam oczy ze zdziwienia, ale szybko się opanowałam i przybrałam obojętny wyraz twarzy.
- To, że jestem psychologiem nie jest żadną tajemnicą - warknęłam wręcz agresywnie. Mery się zaśmiała.
- Ale, że jesteś łowcą już jest - skąd ona to do cholery wie? Wstałam i popatrzyłam się na nią z góry.
- Czego chcesz?
- Mam wiadomość od pewnego demona - uśmiechnęła się szyderczo, a ja starałam poukładać sobie jej słowa w głowię. Gestem głowy kazałam dalej jej mówić - cytuję " Pozdrawiam Cię kochana, już niedługo spotkasz braciszka " - wybuchnęłam. To ten, który go zamordował. Ślad po nim zaginął, ale wiedziałam, że nie żyje.
- To przekaż mu, że ma spierdalać - chwyciłam mocniej torebkę i wyszłam.
- Przed nim i tak nie uciekniesz Ano! - to były ostatnie słowa jakie usłyszałam od Mery. Przez całą drogę biegłam, pozwalając łzą swobodnie spływać. W tej chwili pragnęłam tylko ubrać się w specjalny strój i wybrać się na łowy. I też tak uczynię.
Hej, zaczęło się nieźle, naprawdę nieźle...
OdpowiedzUsuńWidzę, że połączyłaś rozdziały. ;)
Oczywiście, nie łączą się całkowicie, ale w pewnej części. :)
Fajnie, że wstawiłaś powód, z którego Ana dołączyła do Łowców. Historia zaczyna się bardzo ciekawie, pozostaje jedynie czekać, na kolejną część. ;)
Pozdrawiam, Reia. :)
Ach, mam też pytanie, jeżeli nie mam gg (mieszkam za granicą i nie mam potrzeby ściągać na komputer, który nie jest w dodatku mój), to gdzie mogę się zwracać do Ciebie, gdybym miała pytania? ;)
UsuńMozesz na poczte weronikakaczmarek1@wp.pl albo w kom , albo na zapytaj ;)
UsuńWidzę, że twórcy łowców mają talent i pasję do pisania ;)
OdpowiedzUsuńPozostaje pogratulować i przyłożyć się do kreowania Elsy. Kto wie, może i ona natknie się kiedyś na łowcę? ;>