niedziela, 5 maja 2013

~Lucy~ (ŁOWCA)


Cisza.
Zdecydowanie zbyt cicho, pomyślałam nie poruszając się ze swojego miejsca nawet o milimetr. Zastanawiałam się, gdzie jest Alan i czy jeszcze żyje. Miałam ogromną chęć wzruszyć ramionami i pewnie bym to zrobiła, gdyby nie to, że byłam na łowach. Z ledwością się powstrzymałam przed zaciśnięciem dłoni w pięści. Nie, że nie chciałam, tylko, że nie mogłam, ponieważ na moich palcach tkwiły starannie wykonane ze srebra specjalnie poświęconego przez kilku biskupów szpony, które są tak ostre, że delikatny dotyk czubka jednego z nich potrafi rozciąć skórę.
Poza szponami miałam jeszcze kilka sztyletów do rzucania podoczepianych tu i ówdzie oraz moje oczko w głowie, ukochana katana. Samurajski miecz z pochwą zrobioną ze szkarłatnego materiału, pasującą kolorystycznie do mojego ubioru, który zakładałam, gdy przychodził mój czas na łowy. Dzisiaj był właśnie mój czas.
Ogólnie, razem z paroma innymi Łowcami, strzegliśmy jedno miasto, była nas czwórka, Ana, Gabriel, Alan i ja. Ja byłam najmłodsza. Aczkolwiek to, że byłam najmłodsza, nie znaczyło, że byłam najgorsza, o nie. Już w wieku szesnastu lat byłam lepsza niż część łowców, którzy dopiero, co ukończyli naukę.
Po części, dlatego, że byłam zdeterminowana nauczyć się jak najwięcej, aby pomścić.
Ugryzłam się w policzek, aby sprowadzić się do rzeczywistości. Szybko zerknęłam w stronę zaułka, z którego mój cel miał za niedługo wyjść. Dalej nic. Zmarszczyłam brwi.
Miałam złe przeczucia. Już dawno temu minął czas, kiedy cel zazwyczaj wychodził z pracy.
Więc gdzie on teraz jest?
Mój instynkt przetrwania, który stał się bardziej wrażliwy, niż u jakiegokolwiek zwykłego człowieka, od kiedy skończyłam sześć lat od samego początku, kiedy wyruszyłam wraz z Alanem na misję podpowiadał mi, że będzie ona kompletną klapą. Zignorowałam przeczucie.
Czułam napięcie, które stawało się coraz cięższe, czy było moje? Czy może raczej było to to, co miało się za moment zdarzyć? Mimo tego, że byłam już pełnoprawnym łowcą od trzech lat, dalej nie potrafiłam się zorientować.
Szmer.
Natychmiast moje mięśnie spięły się do skoku, uniosłam ręce przygotowując je do cięcia, do zabijania. Mimo, że zabijałam, nie przeszkadzało mi to. Miałam misję i musiałam ją wykonać. Chronić ludzi, takich, jakimi byli moi rodzice…
Skup się! Skarciłam samą siebie w duchu.
Doszedł do mnie cichy jęk.
Zmarszczyłam brwi. Alan? W tym momencie miałam ogromną ochotę jęknąć. Zapomniałam! Jak mogłam go tam wysyłać, głupia, głupia, głupia, powtarzałam niczym mantrę. Zapomniałam, że Alan nie jest cierpliwy, pewnie wyskoczył na cel, gdy tylko wyszedł z klubu.
Po raz pierwszy poruszając się od dłuższego czasu, rozejrzałam się wokół. Czysto. Nie wydając żadnego odgłosu, zeskoczyłam na ziemię i ostrożnie poruszałam się w stronę zaułka, ze szponami gotowymi do rozrywania gardeł i nie tylko.
Kolejny jęk, tym razem głośniejszy. W powietrzu można było wyczuć metaliczny zapach krwi.
Ostrożnie zajrzałam w przerwę pomiędzy klubem, a innym sklepem, z tego, co zauważyłam na wystawie, był to sex-shop. Na środku, pomiędzy kontenerami na śmieci leżał Alan. Dureń, chciałam prychnąć. Przygotowana na wszystko, zaczęłam ostrożnie się skradać w stronę towarzysza. Miałam ogromną ochotę go tu zostawić, ale nie mogłam. Nikomu, nawet największemu durniowi na świecie, nie życzyłam śmierci ze strony wampira, lub innego potwora. Więc musiałam mu uratować, po raz kolejny, tyłek. Zaczynało mnie to już irytować.
O sekundę za późno zorientowałam się, że weszłam w sam środek pułapki. Wampir wyszedł z cienia.
- Proszę, proszę, kogo my tu mamy- mruknął zmysłowym tonem, lustrując mnie z góry do dołu. Najwyraźniej spodobało mu się to, co zobaczył, drobną blondynkę z maską zasłaniającą połowę twarzy ubraną w czerń oraz czerwień z toną broni w większości niewidocznej- Łowcy. Cóż to za okazja, jeżeli można wiedzieć?- Zapytał, uśmiechając się szeroko i pokazując przy tym parę długich kłów. Nie wzdrygnęłam się. Już dawno pozbyłam się tego odruchu, mimo, że za każdym razem czułam tą samą odrazę, w stosunku do każdego, kto oddał swoją duszę Szatanowi.
Wzruszyłam ramionami. Było jasne, że nie odpowiem. Nigdy, przenigdy nie rozmawiałam do celów.
- Twój przyjaciel, łowca ma bardzo słodką krew- Powiedział, oblizując wargi z satysfakcją. W tym momencie Alan jęknął. Wampir zaczął krążyć wokół chłopaka, trzymając swój wzrok na mnie. Z głodem. Jeszcze mu mało?! Krzyknęłam do siebie w myślach. Również zaczęłam się ruszać, poruszając lekko głową na boki, aby rozproszyć przeciwnika, który przekręcił z ciekawością głowę w bok.
W końcu uśmiechnął się i pochylił w stronę Alana. Niewiadomo, kiedy, biegłam w stronę potwora, który z satysfakcją obnażył kły i skoczył w moją stronę. O mały włos uniknęłam ugryzienia, próbowałam zadrapać wampira po klatce piersiowej, ale się nie dał i w mgnieniu oka odskoczył, tylko po to, żeby syknąć niczym rozwścieczony kocur, po czym pojawić się znowu tuż obok mnie, rozdzierając mój lewy bok palcami, które zmieniły się w prawdziwe szpony. Syknęłam z bólu, po czym oddałam pięknym za nadobne, rozdrapując w podobny sposób jego klatkę piersiową. Wampir ponownie zasyczał widząc, jak czarna krew zaczęła swoją powolną drogę w dół, przypominała bardziej smołę.
- Jeszcze się policzymy, Łowczyni- warknął głosem, który niczym już nie przypominał tego zmysłowego, którym się przedtem posługiwał. Ten głos był jego prawdziwym, ujawniał potwora, którym był w rzeczywistości. Później zniknął. Stałam jeszcze chwilę i gdy byłam pewna, że wampir nas opuścił podeszłam do Alana.
- Dureń- mruknęłam, sprawdzając jego tętno. Miał rozerwaną klatkę piersiową, tuż pod gardłem, co wyglądało tak, jakby miał poderżnięte gardło- Jesteś prawdziwym durniem, gdyby wampir cię tak nie pokiereszował, ja bym to zrobiła- Warknęłam, po czym wyjęłam telefon i wybrałam numer Gabriela.
- Podjedź pod BlackEndge, pod zaułek.
- Już jadę- usłyszałam głęboki ton głosu Gabriela, zaraz przed zakończeniem rozmowy.
- Idiota- Mruknęłam ponownie, próbując dać ujścia promieniującej w środku wściekłości.

4 komentarze:

  1. Bardzo mi się spodobała postać Lucy, która jest na prawdę ciekawą bohaterką... ta sytuacja jest fajnie opisana i za to duży plus!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Mimo, że rozdział pisany był, że tak powiem, na szybko, starałam się pokazać wszystkie sprzeczne uczucia, które targały Lucy, jak i dodać tajemniczości rozdziałowi. ;)

      Usuń
  2. Ahh... Jak ja uwielbiam czytać dokładne i świetnie napisane opisy! Dzięki temu można przenieść się w zupełnie inny świat... Świetnie, po prostu świetnie! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, opłaciło się nie spać do drugiej w nocy. ;)
      Co do opisów... No cóż. Nie są aż tak szczegółowe, jak bym chciała, pracuję nad tym jeszcze. :)

      Usuń