Od dłuższego czasu kręciłam się po pustym mieście. Dzisiaj
nic się nie działo. Nie widziałam żadnego potwora, nawet najmniejszego, najmniej
groźnego. Niczego.
Zacisnęłam mocno dłonie. Akurat wtedy, kiedy potrzebowałam zapolować, nie mogłam wypatrzyć niczego, co zwróciłoby moją uwagę.
Uczucia były tuż pod powierzchnią, w każdej chwili groziły wyjściem, a razem z nim demony, które prześladują mnie od wydawałoby się, wieków. Próbując opanować swoją wściekłość i głosy w głowie, pokręciłam głową. Nie wyniknie z tego nic dobrego, Lucy, pomyślałam.
Przeskoczyłam z jednego budynku na następny.
Taka droga była najłatwiejsza, wystarczyło się tylko pilnować , żeby nie spaść. Skupienie, w obecnej chwili było mi bardzo potrzebne, pozwalało zapomnieć, lub raczej chwilowo odepchnąć to, czego nie chciałam pamiętać.
Byłam niedaleko BlackEndge, gdy usłyszałam krzyk. Uśmiechnęłam się. Tego mi właśnie było potrzeba.
Starając się bezszelestnie przemieszczać, skakałam z jednego dachu kamienicy na kolejny. Po domach nie potrafiłam skakać, ale po blokach wcale nie było tak trudno, przerwy między budynkami nie były duże, na tyle, żeby zmieściły się w środku kontenery na śmieci.
Gdy dotarłam do odpowiedniej przerwy, usłyszałam stłumione głosy. W nikłym świetle dochodzącym z ulicy widziałam dwie osoby. Jedna z nich szamotała się przy ścianie, próbując rozerwać niewidzialne, ale i też nierozerwalne więzy.
Druga osoba, kobieta o czarnych włosach w czerwonym, skórzanym stroju opinającym ją tak mocno, że miałam wrażenie, że zaraz rozerwie się na strzępy z czarnymi kozakami na wysokim obcasie, śmiała się histerycznie. Biorąc pod uwagę mężczyznę przywiązanego do ściany z, nawet tutaj widocznym przerażeniem wymalowanym na twarzy, kobieta była wiedźmą. Kolejny potwór, pomyślałam z goryczą.
Cicho zaczęłam schodzić po schodach pożarowych w dół. To tylko cztery piętra, mogłam skoczyć, jeżeli byłabym odpowiednio przygotowana, ale to było zbyt niebezpieczne. Byłam przecież człowiekiem. Nie chciałam sobie niczego złamać, a co dopiero skręcić karku. Skakanie z takich wysokości zarezerwowane jest tylko na wszelkie wypadki. Ten takim nie był.
Odrzuciłam wszystkie myśli i skupiłam się na swoim celu. Teraz mogłam dosłyszeć głosy.
- Do cholery zdradziłeś mnie!- Syknęła wiedźma.
- Wcale, że, że nie- Jąkał się mężczyzna- Ja, ja naprawdę niczego nie powiedziałem.
Kobieta prychnęła nieelegancko.
- W takim razie, dlaczego dzisiaj była u mnie policja? Prawie mnie przyłapali! Na szczęście wszystko było schowane. Mistrzowi nie spodobałoby się, gdyby przyłapali nas na samym początku, Derr.
- Przecież nie złapali…- Jęknął. Zaciekawiona, przysłuchiwałam się rozmowie, zastanawiając się, o czym oni rozmawiają.
- O mały włos! Tym razem mieliśmy farta. Módl się, żeby Mistrz nie dowiedział się o niczym, bo inaczej zginę marnie. A ja chcę jeszcze trochę pożyć- Warknęła.
- A, a ja? Co, co się stanie ze mną?- Zapytał, wyglądając jak duch, widząc wyraz twarzy kobiety, która stała do mnie plecami.
- Ty, do tego czasu będziesz jadł kwiatki od dołu. Pozdrów ode mnie Marry.
Na twarzy mężczyzny pojawił się szok, a później złość.
- Ty! To ty ją zabiłaś!- Zaczął się rzucać jak ryba wyjęta z wody, próbując się wydostać z coraz większą wściekłością. Kobieta mruknęła niezrozumiale jakieś zaklęcie, unieruchamiając Derrego na dobre.
- Oczywiście, że tak. Miała coś mojego. Jednak teraz już mi się znudziło, więc teraz należy oddać skradzioną zabawkę jej właścicielce.
Miałam dość. Nasłuchałam się już wystarczająco, aby zrozumieć, że ta kobieta nie jest niewinną istotką, z resztą, moje sumienie nawet by się nie przejęło, gdyby taką była.
Jedna niewinna w tą, czy w tamtą, było bez znaczenia. Ważne, żeby wiedźma nie chodziła więcej po ziemi i nie truła swoją trucizną każdego napotkanego ze sobą człowieka.
Szkoda, że nie ma już otwartych polowań na czarownice, byłaby niezła zabawa, pomyślałam, zanim zeskoczyłam z pierwszego piętra i lądując tuż obok wiedźmy.
Zanim zdążyła otrząsnąć się z szoku, szybko podcięłam jej nogi, sprawiając, że upadła na brudną ziemię z głuchym odgłosem oraz docisnęłam jej gardło stopą, dzięki czemu nie mogła wypowiedzieć żadnego słowa, a co dopiero zaklęcia. Prawdę mówiąc, teraz była bezbronna, niczym dziecko, a strach czający się w jej wielkich niczym spodki oczach koloru piwnego pokazywał, że ona też była tego świadoma.
- Nie ruszaj się, albo skończysz nadziany na moją katanę- Chrypnęłam, w mgnieniu oka trzymając miecz w prawej ręce. Usłyszałam ciche sapnięcie, wskazujące, że mężczyzna zrozumiał groźbę.
- Zdajesz sobie sprawę, że nie powinnaś używać swojej magii przeciwko innym, prawda?- Wiedźmy nie były oficjalnie ogłoszone, jako demony, były raczej na polu neutralnym. Nam, łowcom nie można było zabijać czarownic, które praktycznie nie używały swojej magii, ale gdy jakaś użyła swoich mocy przeciwko innym osobom, nie zaliczały się już do tego pola, równając się z innymi demonami. Ta definitywnie zaliczała się do demonów.
Jej twarz była delikatna, kobieca, z wysokimi kośćmi policzkowymi, pełnymi, czerwonymi ustami oraz oczami otoczonymi wachlarzem ciemnych rzęs. Jednak spod kości przebijało się zło, lub może raczej z jej oczu, które spoglądały na mnie z lękiem, ale i też z nienawiścią. Wyjęłam srebrny sztylet, którym szybko podcięłam czarownicy gardło. Z przyjemnością obserwowałam życie wyciekające ze zszokowanych, piwnych tęczówek, które stawały się coraz bardziej puste i ciemne. Posoka wciąż wyciekała z gardła, teraz już nie potokiem, a stróżką, tworząc coraz większą kałużę na betonie i łącząc się z innymi odpadkami, leżącymi wokół niej. Po wszystkim. Spojrzałam na mężczyznę, który w dalszym ciągu stał pod ścianą.
- A teraz, zanim i ty dołączysz do swojej koleżanki, odpowiesz mi na kilka pytań- Powiedziałam powoli z namysłem. Poczułam odór, zalatujący prosto od Derrego, który właśnie zmoczył spodnie. Zacmokałam, częściowo z pogardą dla mężczyzny- Nie ładnie, Derry, a były to takie fajne spodnie- Skarciłam go, jak małe dziecko, po czym przeszłam do rzeczy. Zanim noc dobiegła końca, sfrustrowana sprzątnęłam ciała, jedno prawie nietknięte, a drugie, no cóż, trochę poturbowane, po czym skończyłam obchód i wróciłam do domu.
Zacisnęłam mocno dłonie. Akurat wtedy, kiedy potrzebowałam zapolować, nie mogłam wypatrzyć niczego, co zwróciłoby moją uwagę.
Uczucia były tuż pod powierzchnią, w każdej chwili groziły wyjściem, a razem z nim demony, które prześladują mnie od wydawałoby się, wieków. Próbując opanować swoją wściekłość i głosy w głowie, pokręciłam głową. Nie wyniknie z tego nic dobrego, Lucy, pomyślałam.
Przeskoczyłam z jednego budynku na następny.
Taka droga była najłatwiejsza, wystarczyło się tylko pilnować , żeby nie spaść. Skupienie, w obecnej chwili było mi bardzo potrzebne, pozwalało zapomnieć, lub raczej chwilowo odepchnąć to, czego nie chciałam pamiętać.
Byłam niedaleko BlackEndge, gdy usłyszałam krzyk. Uśmiechnęłam się. Tego mi właśnie było potrzeba.
Starając się bezszelestnie przemieszczać, skakałam z jednego dachu kamienicy na kolejny. Po domach nie potrafiłam skakać, ale po blokach wcale nie było tak trudno, przerwy między budynkami nie były duże, na tyle, żeby zmieściły się w środku kontenery na śmieci.
Gdy dotarłam do odpowiedniej przerwy, usłyszałam stłumione głosy. W nikłym świetle dochodzącym z ulicy widziałam dwie osoby. Jedna z nich szamotała się przy ścianie, próbując rozerwać niewidzialne, ale i też nierozerwalne więzy.
Druga osoba, kobieta o czarnych włosach w czerwonym, skórzanym stroju opinającym ją tak mocno, że miałam wrażenie, że zaraz rozerwie się na strzępy z czarnymi kozakami na wysokim obcasie, śmiała się histerycznie. Biorąc pod uwagę mężczyznę przywiązanego do ściany z, nawet tutaj widocznym przerażeniem wymalowanym na twarzy, kobieta była wiedźmą. Kolejny potwór, pomyślałam z goryczą.
Cicho zaczęłam schodzić po schodach pożarowych w dół. To tylko cztery piętra, mogłam skoczyć, jeżeli byłabym odpowiednio przygotowana, ale to było zbyt niebezpieczne. Byłam przecież człowiekiem. Nie chciałam sobie niczego złamać, a co dopiero skręcić karku. Skakanie z takich wysokości zarezerwowane jest tylko na wszelkie wypadki. Ten takim nie był.
Odrzuciłam wszystkie myśli i skupiłam się na swoim celu. Teraz mogłam dosłyszeć głosy.
- Do cholery zdradziłeś mnie!- Syknęła wiedźma.
- Wcale, że, że nie- Jąkał się mężczyzna- Ja, ja naprawdę niczego nie powiedziałem.
Kobieta prychnęła nieelegancko.
- W takim razie, dlaczego dzisiaj była u mnie policja? Prawie mnie przyłapali! Na szczęście wszystko było schowane. Mistrzowi nie spodobałoby się, gdyby przyłapali nas na samym początku, Derr.
- Przecież nie złapali…- Jęknął. Zaciekawiona, przysłuchiwałam się rozmowie, zastanawiając się, o czym oni rozmawiają.
- O mały włos! Tym razem mieliśmy farta. Módl się, żeby Mistrz nie dowiedział się o niczym, bo inaczej zginę marnie. A ja chcę jeszcze trochę pożyć- Warknęła.
- A, a ja? Co, co się stanie ze mną?- Zapytał, wyglądając jak duch, widząc wyraz twarzy kobiety, która stała do mnie plecami.
- Ty, do tego czasu będziesz jadł kwiatki od dołu. Pozdrów ode mnie Marry.
Na twarzy mężczyzny pojawił się szok, a później złość.
- Ty! To ty ją zabiłaś!- Zaczął się rzucać jak ryba wyjęta z wody, próbując się wydostać z coraz większą wściekłością. Kobieta mruknęła niezrozumiale jakieś zaklęcie, unieruchamiając Derrego na dobre.
- Oczywiście, że tak. Miała coś mojego. Jednak teraz już mi się znudziło, więc teraz należy oddać skradzioną zabawkę jej właścicielce.
Miałam dość. Nasłuchałam się już wystarczająco, aby zrozumieć, że ta kobieta nie jest niewinną istotką, z resztą, moje sumienie nawet by się nie przejęło, gdyby taką była.
Jedna niewinna w tą, czy w tamtą, było bez znaczenia. Ważne, żeby wiedźma nie chodziła więcej po ziemi i nie truła swoją trucizną każdego napotkanego ze sobą człowieka.
Szkoda, że nie ma już otwartych polowań na czarownice, byłaby niezła zabawa, pomyślałam, zanim zeskoczyłam z pierwszego piętra i lądując tuż obok wiedźmy.
Zanim zdążyła otrząsnąć się z szoku, szybko podcięłam jej nogi, sprawiając, że upadła na brudną ziemię z głuchym odgłosem oraz docisnęłam jej gardło stopą, dzięki czemu nie mogła wypowiedzieć żadnego słowa, a co dopiero zaklęcia. Prawdę mówiąc, teraz była bezbronna, niczym dziecko, a strach czający się w jej wielkich niczym spodki oczach koloru piwnego pokazywał, że ona też była tego świadoma.
- Nie ruszaj się, albo skończysz nadziany na moją katanę- Chrypnęłam, w mgnieniu oka trzymając miecz w prawej ręce. Usłyszałam ciche sapnięcie, wskazujące, że mężczyzna zrozumiał groźbę.
- Zdajesz sobie sprawę, że nie powinnaś używać swojej magii przeciwko innym, prawda?- Wiedźmy nie były oficjalnie ogłoszone, jako demony, były raczej na polu neutralnym. Nam, łowcom nie można było zabijać czarownic, które praktycznie nie używały swojej magii, ale gdy jakaś użyła swoich mocy przeciwko innym osobom, nie zaliczały się już do tego pola, równając się z innymi demonami. Ta definitywnie zaliczała się do demonów.
Jej twarz była delikatna, kobieca, z wysokimi kośćmi policzkowymi, pełnymi, czerwonymi ustami oraz oczami otoczonymi wachlarzem ciemnych rzęs. Jednak spod kości przebijało się zło, lub może raczej z jej oczu, które spoglądały na mnie z lękiem, ale i też z nienawiścią. Wyjęłam srebrny sztylet, którym szybko podcięłam czarownicy gardło. Z przyjemnością obserwowałam życie wyciekające ze zszokowanych, piwnych tęczówek, które stawały się coraz bardziej puste i ciemne. Posoka wciąż wyciekała z gardła, teraz już nie potokiem, a stróżką, tworząc coraz większą kałużę na betonie i łącząc się z innymi odpadkami, leżącymi wokół niej. Po wszystkim. Spojrzałam na mężczyznę, który w dalszym ciągu stał pod ścianą.
- A teraz, zanim i ty dołączysz do swojej koleżanki, odpowiesz mi na kilka pytań- Powiedziałam powoli z namysłem. Poczułam odór, zalatujący prosto od Derrego, który właśnie zmoczył spodnie. Zacmokałam, częściowo z pogardą dla mężczyzny- Nie ładnie, Derry, a były to takie fajne spodnie- Skarciłam go, jak małe dziecko, po czym przeszłam do rzeczy. Zanim noc dobiegła końca, sfrustrowana sprzątnęłam ciała, jedno prawie nietknięte, a drugie, no cóż, trochę poturbowane, po czym skończyłam obchód i wróciłam do domu.
Megaaa,nie moge doczekac sie nastepnej czesci ;33
OdpowiedzUsuńDzięki, bardzo mi miło, że ktoś to czyta. ;)
UsuńOuuuu, ciekawy, nie powiem :D Lucy jest bardzo ciekawą postacią. Czekam na następną cześć ;)
OdpowiedzUsuń