wtorek, 14 maja 2013

~Wampirzyca Elsa Anderson - początek

- Proszę się zatrzymać – zwróciłam się to taksówkarza. O nic nie pytając, mężczyzna posłusznie zjechał na pobocze. Wysiadłam, po czym obeszłam auto podchodząc do opuszczonej szyby po stronie kierowcy. - Proszę zawieźć moje bagaże pod ten adres – mówiąc, podałam mu małą, wielokrotnie składaną i rozkładaną karteczkę. - Proszę wnieść je na podwórze. Nikt nie może Pana zauważyć, jasne?
Nie lubiłam manipulować ludźmi, jednak niekiedy było to konieczne. Gdy pojazd zniknął skręcając w jakąś uliczkę, odwróciłam się, spoglądając w ciemny las. Powiew ciepłego powietrza rozwiał me długie, kruczoczarne włosy, przynosząc ze sobą słodki zapach lisa. Posiłek. Kilka sekund później stałam skryta za drzewem, badając umysł zwierzęcia. Samiec. Młody. Zdrowy. Samotny. Dopadłam do bezbronnej ofiary. Przetrąciłam mu kark, po czym zatopiłam w nim kły. Przed posiłkiem zawsze najpierw zabijałam swą ofiarę. Jeść muszę, ale fakt, że jestem chodzącą maszyną do zabijania nie oznacza, że chcę sprawiać ból. Także ludziom. Co zrobić, by wampir nie tknął ludzkiej kwi? To proste. Wystarczy nakazać nowo narodzonemu wampirowi, który myśli jedynie o zaspokojeniu palącego pragnienia, wyssać życie z własnej rodziny. A potem przez stulecia, dzień w dzień przypominać mu, jaką ekstazę odczuwał zabijając własną matkę.
Po skończonym posiłku wróciłam na drogę. Stanęłam przed tabliczką obwieszczającą wkroczenie do Secrets Town. Powrót na stare śmieci. Kto by pomyślał, że wrócę tu po raz pierwszy od tak wielu lat. Wciągnęłam w nozdrza chłodne, nocne powietrze. Nic się nie zmieniło. Odór tego miejsca był dokładnie taki sam, gdy opuszczałam je, obiecując sobie już nigdy nie powrócić. Śmierć, tajemnice, kłamstwa, magia. Takie od wieków było Secrets Town.
Zrobiłam pierwszy, pozornie pewny krok przed siebie. Teraz już nie ma odwrotu. W ludzkim tempie zmierzałam w stronę lamp słabo oświetlających pogrążone w mroku uliczki.
Z daleka dobiegła mnie głośna nowoczesna muzyka. Po chwili zastanowienia zwróciłam się w tamtą stronę. Wciągnęłam powietrze, chcąc oszacować zagrożenie. Alkohol, papierosy.. nie tego szukałam. Odrzuciłam nic nieobchodzące mnie zapachy. Wyczułam dwie wiedźmy, jednego łowcę i... pobratymca. Nie byłam jedynym wampirem w mieście. Zbliżyłam się na bezpieczną odległość do umysłu wampira. Mężczyzna, około dwóch tysiącleci. Wycofałam się czym prędzej. Jestem doświadczona, jednak on jest starszy. Poczekam aż sam wkradnie się do mnie, wtem bez obaw o ewentualny atak z jego strony, będę mogła dowiedzieć się co nieco o tym tajemniczym osobniku. Postanowiłam pokazać mu się, jednak nie patrząc w jego stronę. Z podniesioną głową weszłam do klubu. Skierowałam się w stronę baru, po czym usiadłam tyłem do niego. Dyskretnie wciągnęłam powietrze. Zwierzęca krew. Odżywiał się zwierzęcą krwią. Uśmiechnęłam się pod nosem. Wygląda na to, że nie muszę się go obawiać. Nie ważne, z jakiego powodu nie odbierał życia ludziom. Wampiry odżywiające się zwierzęcą krwią były jedną rodziną.
Piętnaście minut później szłam przed siebie jedną z wielu ciemnych uliczek tej mieściny. Doskonale wiedziałam, w którą stronę zmierzam. Byłam coraz bliższa celu podróży. Lawirowałam pomiędzy budynkami z każdą chwilą odnajdując dom kolejnej z magicznych istot. Najwyraźniej ta część miasta należała do świata magii, choć zwykli śmiertelnicy nie mieli o tym pojęcia. Bez problemu odnalazłam swój nowy - stary dom. Weszłam do średniej wielkości ogrodu, skąd zerwałam cztery długie, krwistoczerwone róże. Pewna, że nikt mnie nie widzi, przeskoczyłam przez ogrodzenie, po czym wolno podeszłam do chronionego magią wielkiego dębu, który został tu zasadzony dokładnie tysiąc sześćset siedemdziesiąt lat temu. Przyklękłam przy wielkim konarze, gdzie obok siebie wbito w ziemię cztery niewielkie żelazne krzyże. Płacząc, kładłam różę przy grobach jedynych ludzi których kochałam, i jedynych, których zamordowałam.

--------------------------------
Po pierwsze - nie ściągnęłam pomysłu na odżywianie się zwierzęcą krwią. O Rufusie czytać zaczęłam, gdy wpadłam na pomysł pójścia mej bohaterki do klubu. Piszę to, żeby nie było. 
Po drugie - nie do końca wyszedł mi ten prolog, ale trudno. Dopiero kształtuję moją bohaterkę, z każdym rozdziałem będę poznawać ją lepiej, lepiej więc będę pisać.
Po trzecie - nie wyszło też z tego względu, że rzadko, bardzo rzadko piszę jako narrator pierwszoosobowy ;) 

Ps. Kiepskie miejsce na reklamę, ale jako, że są tu jedynie osoby żyjące fantasy, zaproszę na własne opowiadanie - pozaczasem94.blogspot.com 

3 komentarze:

  1. Dla mnie jest dobrze, jak na początek. ;)
    Przecież nie skopiowałaś niczego, przynajmniej moim zdaniem. No właśnie, utrzymujesz wszystko w tajemnicy, podając jedynie skrawek informacji.
    Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, zamieszkała w domu, w którym zamordowała całą swoją rodzinę?
    Niezła jest. :D
    Pozdrawiam, Reia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie do końca w tym samym domu. Chodzi o to, że budynek powstał dokładnie w miejscu, w którym stał jej dom sprzed przemiany ;)
      Cieszę się, że się podoba :)
      Muszę znaleźć chwilę i przeczytać wszystko co już tu powstało ;)

      Usuń
  2. Szczerze, zafascynowałaś mnie i żadnego kopiowania tu nie ma zaraz wrzucę swój rozdział i napiszę, iż Rufus cię widział i mam nadzieję na ich spotkanie

    OdpowiedzUsuń