- Proszę się zatrzymać – zwróciłam
się to taksówkarza. O nic nie pytając, mężczyzna posłusznie
zjechał na pobocze. Wysiadłam, po czym obeszłam auto podchodząc
do opuszczonej szyby po stronie kierowcy. - Proszę zawieźć moje
bagaże pod ten adres – mówiąc, podałam mu małą, wielokrotnie
składaną i rozkładaną karteczkę. - Proszę wnieść je na
podwórze. Nikt nie może Pana zauważyć, jasne?
Nie lubiłam manipulować ludźmi,
jednak niekiedy było to konieczne. Gdy pojazd zniknął skręcając
w jakąś uliczkę, odwróciłam się, spoglądając w ciemny las.
Powiew ciepłego powietrza rozwiał me długie, kruczoczarne włosy,
przynosząc ze sobą słodki zapach lisa. Posiłek. Kilka sekund
później stałam skryta za drzewem, badając umysł zwierzęcia.
Samiec. Młody. Zdrowy. Samotny. Dopadłam do bezbronnej ofiary.
Przetrąciłam mu kark, po czym zatopiłam w nim kły. Przed
posiłkiem zawsze najpierw zabijałam swą ofiarę. Jeść muszę,
ale fakt, że jestem chodzącą maszyną do zabijania nie oznacza, że
chcę sprawiać ból. Także ludziom. Co zrobić, by wampir nie tknął
ludzkiej kwi? To proste. Wystarczy nakazać nowo narodzonemu
wampirowi, który myśli jedynie o zaspokojeniu palącego pragnienia,
wyssać życie z własnej rodziny. A potem przez stulecia, dzień w
dzień przypominać mu, jaką ekstazę odczuwał zabijając własną
matkę.
Po skończonym posiłku wróciłam na
drogę. Stanęłam przed tabliczką obwieszczającą wkroczenie do
Secrets Town. Powrót na stare śmieci. Kto by pomyślał, że wrócę
tu po raz pierwszy od tak wielu lat. Wciągnęłam w nozdrza chłodne,
nocne powietrze. Nic się nie zmieniło. Odór tego miejsca był
dokładnie taki sam, gdy opuszczałam je, obiecując sobie już nigdy
nie powrócić. Śmierć, tajemnice, kłamstwa, magia. Takie od
wieków było Secrets Town.
Zrobiłam pierwszy, pozornie pewny krok
przed siebie. Teraz już nie ma odwrotu. W ludzkim tempie zmierzałam
w stronę lamp słabo oświetlających pogrążone w mroku uliczki.
Z daleka dobiegła mnie głośna
nowoczesna muzyka. Po chwili zastanowienia zwróciłam się w tamtą
stronę. Wciągnęłam powietrze, chcąc oszacować zagrożenie.
Alkohol, papierosy.. nie tego szukałam. Odrzuciłam nic
nieobchodzące mnie zapachy. Wyczułam dwie wiedźmy, jednego łowcę
i... pobratymca. Nie byłam jedynym wampirem w mieście. Zbliżyłam
się na bezpieczną odległość do umysłu wampira. Mężczyzna,
około dwóch tysiącleci. Wycofałam się czym prędzej. Jestem
doświadczona, jednak on jest starszy. Poczekam aż sam wkradnie się
do mnie, wtem bez obaw o ewentualny atak z jego strony, będę mogła
dowiedzieć się co nieco o tym tajemniczym osobniku. Postanowiłam
pokazać mu się, jednak nie patrząc w jego stronę. Z podniesioną
głową weszłam do klubu. Skierowałam się w stronę baru, po czym
usiadłam tyłem do niego. Dyskretnie wciągnęłam powietrze.
Zwierzęca krew. Odżywiał się zwierzęcą krwią. Uśmiechnęłam
się pod nosem. Wygląda na to, że nie muszę się go obawiać. Nie
ważne, z jakiego powodu nie odbierał życia ludziom. Wampiry
odżywiające się zwierzęcą krwią były jedną rodziną.
Piętnaście minut później szłam
przed siebie jedną z wielu ciemnych uliczek tej mieściny.
Doskonale wiedziałam, w którą stronę zmierzam. Byłam coraz
bliższa celu podróży. Lawirowałam pomiędzy budynkami z każdą
chwilą odnajdując dom kolejnej z magicznych istot. Najwyraźniej ta
część miasta należała do świata magii, choć zwykli
śmiertelnicy nie mieli o tym pojęcia. Bez problemu odnalazłam swój
nowy - stary dom. Weszłam do średniej wielkości ogrodu, skąd
zerwałam cztery długie, krwistoczerwone róże. Pewna, że nikt
mnie nie widzi, przeskoczyłam przez ogrodzenie, po czym wolno
podeszłam do chronionego magią wielkiego dębu, który został tu
zasadzony dokładnie tysiąc sześćset siedemdziesiąt lat temu.
Przyklękłam przy wielkim konarze, gdzie obok siebie wbito w ziemię
cztery niewielkie żelazne krzyże. Płacząc, kładłam różę przy
grobach jedynych ludzi których kochałam, i jedynych, których
zamordowałam.
--------------------------------
Po pierwsze - nie ściągnęłam pomysłu na odżywianie się zwierzęcą krwią. O Rufusie czytać zaczęłam, gdy wpadłam na pomysł pójścia mej bohaterki do klubu. Piszę to, żeby nie było.
Po drugie - nie do końca wyszedł mi ten prolog, ale trudno. Dopiero kształtuję moją bohaterkę, z każdym rozdziałem będę poznawać ją lepiej, lepiej więc będę pisać.
Po trzecie - nie wyszło też z tego względu, że rzadko, bardzo rzadko piszę jako narrator pierwszoosobowy ;)
Ps. Kiepskie miejsce na reklamę, ale jako, że są tu jedynie osoby żyjące fantasy, zaproszę na własne opowiadanie - pozaczasem94.blogspot.com
Dla mnie jest dobrze, jak na początek. ;)
OdpowiedzUsuńPrzecież nie skopiowałaś niczego, przynajmniej moim zdaniem. No właśnie, utrzymujesz wszystko w tajemnicy, podając jedynie skrawek informacji.
Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, zamieszkała w domu, w którym zamordowała całą swoją rodzinę?
Niezła jest. :D
Pozdrawiam, Reia. :)
No nie do końca w tym samym domu. Chodzi o to, że budynek powstał dokładnie w miejscu, w którym stał jej dom sprzed przemiany ;)
UsuńCieszę się, że się podoba :)
Muszę znaleźć chwilę i przeczytać wszystko co już tu powstało ;)
Szczerze, zafascynowałaś mnie i żadnego kopiowania tu nie ma zaraz wrzucę swój rozdział i napiszę, iż Rufus cię widział i mam nadzieję na ich spotkanie
OdpowiedzUsuń