niedziela, 26 maja 2013

~Ana~(ŁOWCA) 3

Byłam zaniepokojona zachowaniem Gabriela. Nie sądziłam, że zasnę w jego ramionach, ale jak widać stało się. Mogłam się przy nim uspokoić, zapomnieć... na chwilę.
W tym momencie żałowałam, iż go nie zabiłam wtedy kiedy miałam okazję. Dlaczego się zawahałam? Przeze mnie może teraz ginąć niewinny człowiek. A wczoraj miałam okazję go uwolnić... Nie zrobiłam tego. Jego dusza cały czas jest uwięziona w nim.Czy ja naprawdę jestem tak słaba?
Ubrałam na siebie czarne spodnie od dresu, szarą bluzę z kapturem i białe buty do joggingu. Spięłam ciasno włosy i z samego rana postanowiłam pobiegać, co nie było niczym nowym.Lubiłam to robić, zwłaszcza kiedy przez słuchawki dobiegała muzyka. Można było się zrelaksować. Na ulicach jeździły pojedyncze samochody, przez co było wyjątkowo spokojnie. Kiedy wracałam do domu, dostałam wiadomość.

MIŁEGO JOGGINGU

Nieznany nadawca. Stanęłam i rozglądałam się szukając podglądacza. Jednak nic nie zauważyłam. Włożyłam  z powrotem słuchawki do uszu i jak najszybciej podążyłam do swojej ekipy.
Na miejscu wzięłam szybki prysznic i przygotowywałam się do pracy. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a na twarzy zaistniał delikatny makijaż. Do torebki wsadziłam najpotrzebniejszy przybory. Wyszłam z pokoju ubrana w spódniczkę sięgającą prawie do kolan, biały podkoszulek i czarny żakiet, a do tego czarne buty na koturnie. Przywitałam się z lokatorami i wyszłam.
Lubiłam moją pracę, ponieważ uwielbiałam dzieci. Otworzyłam mój gabinet i rzuciłam torebkę na tapczan, a następnie otworzyłam okno. Sprawdziłam mój kalendarz i przypomniałam o wizycie Polly, małej dziewczynki, która straciła niedawno ojca. Podobno rozszarpany przez dzikie zwierzę, ale jednak czułam iż kocury miały łowy. Polly nie może się pozbierać i próbowała popełnić samobójstwo.
Wstawiłam wodę na herbatę i zaczęłam zajadać ciastka. Sprawdziłam poranną gazetę, w której kolejnym tematem było morderstwo znanej mi kobiety, która pracowała w piekarni obok. Pokręciłam bezradnie głową. Nie dziwiło mnie to, te artykuły ukazywały się praktycznie codziennie, lecz ludzie są tak durni, że nie chcą stąd wyjeżdżać. Co za idiotyzm.
Po chwili rozległo się pukanie i do mojego gabinetu weszła Nora, moja sekretarka.
- Polly Sandiego, do pani - oznajmiła.
- Wpuść ją - odpowiedziałam jej z szerokim uśmiechem.
 Po chwili w środku znalazła się mała, krucha i blond włosa dziewczynka. Jej oczy były niebieskie, skrywały w sobie ból, smutek i niechęć do życia. Gestem dłoni pokazałam jej fotel, na którym spoczęła, a ja usadowiłam się na krześle obok niej.
- Jestem Ana - przedstawiłam się miło wyciągając do niej rękę.
- Polly - wycedziła z siebie cicho.
- Ile masz lat?
- Osiem, proszę pani - patrzyła się na moje buty.
- Powiedz mi, jak się czujesz?
- Źle - Polly nie była skłonna do rozmowy. Czułam, że nie będzie tak łatwo.
- Co robisz lubić w wolnym czasie?
- Jeździć konno - na jej twarzy, na krótki czas pojawił się uśmiech.
- Kiedy ostatnio jeździłaś?
- W dzień śmierci taty - z jej oczu poleciała łza. Spojrzałam na swoje notatki. Zmarł dokładnie dwa tygodnie temu.
- Czemu tak dawno? - próbowałam nawiązać z nią jakiś wspólny język.
- Bo mama nie ma dla mnie czasu. Ma nowego chłopaka i co chwilę idę do babci, a ona jest brzydka, bije mnie.
- Dlaczego Cię bije? - Uniosłam brew do góry.
- Bo mówi, że jestem niewdzięcznicą i przeze mnie zginął tatuś... bo ja zapomniałam ze stajni misia, a on po niego pojechał proszę pani, nie wrócił już.
- Rozmawiałaś na ten temat z mamą?
- Tak, ale ona mówi, że brzydko jest kłamać.
- Czy chciałaś sobie odebrać życie, ponieważ obwiniasz się o śmierć taty? - zapytałam po raz następny. Odpowiedziała tylko kiwnięciem głowy, słowo TAK nie mogło przejść przez jej usta - chciałabyś wybrać się do stadniny? - uniosła delikatnie głowę do góry, pokazując swoje opuchnięte oczy od płaczu. Znowu kiwnięcie - Chciałabyś się jutr ze mną wybrać?
- Naprawdę? - chwyciłam ją za dłoń.
- Oczywiście - uśmiechnęła się szeroko na myśl, że będzie mogła znowu wsiąść na konia. Czułam, że ta dziewczynka jest wyjątkowa. Polly zacisnęła pięści i żarówki nad moją głową pękły. Zasłoniłam dziewczynkę własnym ciałem by nie stała jej się krzywda - nic Ci nie jest?
- Przepraszam - rozszerzyłam oczy ze zdziwienia.
- Za co?
- No bo ja nie panuję nad sobą i robię takie dziwne rzeczy. Takie jak ta... - zaczęła obgryzać paznokcie - ja odkupie pani te żarówki, obiecuje. Niech pani nie mówi mamie, proszę...
- Nic się nie stało kochanie, spokojnie. To będzie nasza słodka tajemnica - mrugnęłam do niej.

Wracając do domu zastanawiałam się nad Polly. Wiedziałam, że nie jest zwykłym człowiekiem. Była elfem, widać było to w jej oczach. Typowe kryształki, dodające jej uroku. Kiedy wróciłam do domu na stole wszyscy jedli obiad. Znowu się spóźniłam. Przywitałam się i zaczęłam jeść zupę, zrobioną przez Gabriela. Postanowiłam, że na razie nie powiem im o Polly, za świeża informacja. Niestety humor mi cały zgasł z nastaniem nowej wiadomości.

JAK CI MIJA DZIEŃ SIOSTRZYCZKO? CZUJĘ, ŻE NIEBAWEM ZNOWU ZASZCZYCISZ MNIE SWOJĄ OBECNOŚCIĄ.

- Kurwa - wymsknęło mi się. Wszyscy się na mnie spojrzeli zaskoczeni moją reakcją - przepraszam - skrzywiłam się.
- Co się stało? - zapytał się Gabriel.
- Nic, Nora napisała mi, że zostawiłam portfel w pracy - skłamałam nieudolnie. Wiedziałam, że nikt mi nie uwierzył. Za nim ktoś zdołał otworzyć usta, wstałam i ruszyłam do wyjścia - przepraszam, mam dużo pracy - znowu skłamałam i znowu źle.

4 komentarze:

  1. Super, jak widzę, jej braciszek ją śledzi. >:)
    Jak widzę, druga wiadomość miała w sobie ukryty rozkaz. ;)
    Mały, słodki elfik. Ach, już ją sobie wyobraziłam. :D
    Pozdrawiam, Reia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jej braciszek bacznie przy nie czuwa, co jak widac nie dziala na nia dobrze ;)

      Usuń
    2. Mmhm, nie mogę się doczekać ich rodzinnego spotkania. ;)

      Usuń
  2. Ouuu, podoba mi się! Ciekawe, jak rozwinie się akcja z braciszkiem... Coś czuję, że zginie, jednak nie z jej ręki...

    OdpowiedzUsuń